Poeci o zmartwychwstaniu


W kalendarzu liturgicznym 50-dniowy okres wielkanocny, który potrwa do 27 maja. Dla chrześcijan prawie wszystkich* wyznań to czas kontemplowania tajemnicy Zmartwychwstania. Tym razem o  tym największym cudzie w  jego egzegezach poetyckich – bo tylko one mogą w pełni oddać niewyrażalną nadzieję chrześcijańskiej wiary. Wiary wspólnej wszystkim trzem religiom Księgi, chociaż różnie w nich uzasadnianej. 

O biblijnych cudach wskrzeszania zmarłych pisałam na tym blogu sceptycznie, a u przywoływanych w tekstach autorów – św. Jana Ewangelisty nie wyłączając – dopatrywałam się nawet (zamierzonej bądż nie) ironii – z czego się bynajmniej nie wycofuję. Przywrócenie do życia  martwego ciała to jednak nie to samo, co w ciele zmartwychwstanie. Wybrani przeze mnie wierzący (różnie) poeci i  niewierząca poetka z pewnością mieli świadomośc tej fundamentalnej dla racjonalnego myślenia różnicy teologicznych pojęć. Łączyło ich także – będące już de facto wiarą – wątpienie w możliwość rozumowego potwierdzenia lub zaprzeczenia religijnej nadziei i/lub intuicji.

Poeci, nawet ci deklarujący głęboką wiarę – jak Jan Lechoń – do tematyki  wielkanocnej podchodzą z dystansem,  najwyraźniej unikając ostentacyjnego jej artykułowania. I słusznie, bo łatwo tu o zgrzytliwy patos i przedawkowaną emocjonalność. Z kolei tym religijnie sceptycznym, ale nadziei zmartwychwstania niepozbawionym – jak Wisława Szymborska – zdarza się ją bezpiecznie „przemycać”- np. w pararetorycznych pytaniach, jakie spod pióra niewierzącej Poetki padają w prowokacyjnie asekuracyjnym Rachunku elegijnym.**

Ilu tych, których znałam
(jeśli naprawdę ich znałam)
mężczyzn, kobiet
(jeśli ten podział pozostaje w mocy)
przestąpiło ten próg
(jeżeli to próg)
przebiegło przez ten most
(jeśli nazwać to mostem)

[…] ilu
(jeżeli pytanie ma sens.
jeżeli można dojść do sumy ostatecznej,
zanim liczący nie doliczy siebie)
zapadło w ten najgłębszy sen
(jeśli nie ma głębszego)

Jedni i drudzy – jakby tą nadzieją zażenowani – chętnie cedują swoje marzenie na innych, najczęściej ludowych „prostaczków” lub niestroniące od religijności popkulturowe ikony. I tak, dla Szymborskiej nadziejośpiewnym alter ego stała się Ella Fitzgerald w wierszu Ella w Niebie. Cytowałam go we wcześniejszym wpisie, więc tu przytaczam tylko dwa przedostatnie wersy:

A kiedy będzie już po wszystkim – dodał [Bóg]
sprawisz mi radość przybywając do mnie

Z kolei u Jana Lechonia, poety deklarującego się jako głęboko wierzący katolik, związane ze zmartwychwstaniem rozterki i objawienia przeżywają proste kobiety – kolejno w liturgiczny Wielki Piątek i w Wielkanoc – w tak właśnie zatytułowanych wierszach, które tylko w całości zacytuję, jako że nie wymagają interpretacyjnego komentarza.

Wielki Piątek

Kobieta, której nie stać na kir i żałoby,
Lecz z której twarzy czytasz całą Mękę Pańską,
Jak senna w Wielki Piątek idzie Świętojańską
I dziecko wynędzniałe prowadzi na Groby.

I nagle zobaczyła: zamiast kwiatów – skała
I nie pachną hiacynty, nie widzi przybrania
I wtedy ta kobieta kamienna zadrżała,
Że może po tej śmierci nie być zmartwychwstania.

Lecz oto dźwięk przecudny spłynął w ciszę głuchą,
I z chóru zstąpił lekko anioł urodziwy,
I tej trupiej kobiecie powiedział na ucho:
Im cud jest bardziej trudny, tym bardziej prawdziwy.

Wielkanoc

Droga, wierzba sadzona wśród zielonej łąki,
Na której pierwsze jaskry żółcieją i mlecze.
Pośród wierzb po kamieniach wąska struga ciecze,
A pod niebem wysoko śpiewają skowronki.

Wśród tej łąki wilgotnej od porannej rosy,
Droga, którą co święto szli ludzie ze śpiewką,
Idzie sobie Pan Jezus, wpółnagi i bosy
Z wielkanocną w przebitej dłoni chorągiewką.

Naprzeciw idzie chłopka. Ma kosy złociste,
Łowicka jej spódniczka i piękna zapaska.
Poznała Zbawiciela ze świętego obrazka,
Upadła na kolana i krzyknęła: „Chryste!”

Bije głową o ziemię z serdeczną rozpaczą,
A Chrystus się pochylił nad klęczącym ciałem
I rzeknie
: „Powiedz ludziom, niech więcej nie płaczą.
Dwa dni leżałem w grobie. I dziś zmartwychwstałem”.

Na koniec wiersz, który tu umieszczam w związku z przypadającą dzisiaj 80. rocznicą wybuchu powstania w Gettcie Warszawskim (19 kwietnia został ustanowiony Dniem Pamięci o Holokauście i przeciwdziałaniu zbrodniom przeciwko ludzkości), choć został napisany przez Bolesława Leśmiana dużo wcześniej (opublikował go w roku 1936).

W czas zmartwychwstania (z tomu Napój cienisty)

W czas zmartwychwstania Boża moc
Trafi na opór nagłych zdarzeń.
Nie wszystko stanie się w tę noc
Według niebieskich wyobrażeń.

Są takie gardła, których zew
Umilkł w mogile – bezpowrotnie.
Jest taka krew – przelana krew,
Której nie przelał nikt – dwukrotnie.

Jest takie próchno, co już dość
Zaznało zgrozy w swym konaniu!
Jest taka dumna w ziemi kość,
Co się sprzeciwi – zmartwychwstaniu!

I cóż, że surma w niebie gra,
By nowym bytem – świat odurzyć?
Nie każdy śmiech się zbudzić da!
Nie każda łza się da powtórzyć!

Niedościgły wirtuoz słowa, który metafizyczne intuicje zamykał w przemyślnych „leśmianizmach”, w tym wierszu ich nie używa, jakby chciał powiedzieć: nie czas to i miejsce na poetyckie popisy. Czytając go właśnie dzisiaj, nie sposób nie ulec wrażeniu, że Lesmanowski podmiot liryczny (Lesman to prawdziwe nazwisko poety) przemawia jako Żyd, że mówi o zbrodniach dokonanych na jego przodkach i pobratymcach przez celebrujących Zmartwychwstanie Jesusa chrześcijan. Leśmian nie był ani wierzącym żydem, ani praktykującym katolikiem (chociaż jego ojciec w 1887 r. ochrzcił się w KRK i zmienił swoje żydowskie imię, Izaak – na Józef), toteż nie należy się w tym wierszu dopatrywać treści teologicznych (ortodoksyjni żydzi wierzą w powszechne zmartwychwstanie u kresu dziejów, odrzucają tylko sprawczy udział w nim Jezusa Chrystusa). Poeta nie podważa niczyjej wiary, zdaje się tylko mówić: Nie, my Żydzi, z wami – chrześcijanami/katolikami – zmartwychwstawać nie będziemy, nie chcemy! (To oczywiście tylko jedna z możliwych interpretacji i niekoniecznie zgodna z zamysłem Autora).

Czy jest w tym deklaracja wiary w możliwość zmartwychwstania, czy – wprost przeciwnie – jej kategoryczne odrzucenie? Tego dociec nie sposób, ale to właśnie na niepokojącej ambiwalencji znaczeń zasadza się siła tej poezji. Jedno jest pewne: przepaść między Żydami i chrześcijanami, jaka istniała w czasach, gdy Leśmian pisał swój wiersz, nie została zasypana. Jest wręcz przeciwnie, doświadczenia Holocaustu uczyniły ją – obym się myliła! – faktycznie nieusuwalną. Paradoksalnie – i wbrew Leśmianowskim intuicjom – jedyna na to nadzieja w powszechnym i apokatastatycznym  zmartwychwtaniu.    

Mulier Religiosa

PS. 22 kwietnia na swoim blogu prof. Jan Hartman zamieścił wpis opatrzony ilustracją, którą poniżej załączam jako dobitne (choć światopoglądowo odrębne) potwierdzenie mojej interpretacji Leśmianowskiego wiersza.

*Zmartwychwstania nie celebrują świadkowie Jehowy. Jedyne święto, które liturgicznie obchodzą, to Pamiątka śmierci Jezusa, przypadająca u nich na 16. Nisan’a, wg kalendarza żydowskiego.

**Wisława Szymborska, Rachunek elegijny z tomu Koniec i początek (1993)

Ilu tych, ktorych znałam
(jeśli naprawdę ich znałam)
mężczyzn, kobiet
(jeśli ten podział pozostaje w mocy)
przestąpiło ten próg
(jeżeli to próg)
przebiegło przez ten most
(jeśli nazwać to mostem) –

Ilu po życiu krótszym albo dłuższym
(jeśli to dla nich wciąż jakaś różnica)
dobrym, bo się zaczęło,
złym, bo się skończyło
(jeśliby nie woleli powiedzieć na odwrót)
znalazło się na drugim brzegu
(jeśii znalazło się
a drugi brzeg istnieje) –

Nie dana mi jest pewność
ich dalszego losu
{jeśli to nawet jeden wspólny los
i jeszcze los) –

Wszystko
(jeżeli słowem tym nie ograniczam)
mają za sobą
(jeśli nie przed sobą) –
Ilu ich wyskoczyło z pędzącego czasu
i w oddaleniu coraz rzewniej znika
(jeżeli warto wierzyć perspektywie) –

Ilu
(jeżeli pytanie ma sens.
jeżeli można dojść do sumy ostatecznej,
zanim liczący nie doliczy siebie)
zapadło w ten najgłębszy sen
(jeśli nie ma głębszego) –

Do widzenia.
Do jutra.
Do następnego spotkania.
Już tego nie chcą
(jeżeli nie chcą) powtórzyć.
Zdani na nieskończone
(jeśli nie inne) milczenie.
Zajęci tylko tym
(jeżeli tylko tym)
do czego ich przymusza nieobecność.

1 thoughts on “Poeci o zmartwychwstaniu

  1. Czytałam ten tekst z autentycznym wzruszeniem. Wyobraźnia poetów wierzących różnie lub niewierzących odsłania nadzieję na to, że ciąg dalszy nastąpi… jakkolwiek by sobie go wyobrażać. Ta nadzieja jest również wyrazem tęsknoty za ocaleniem wszystkich drgnien ludzkiego serca, budujących sens naszego życia i jego powagę.
    Wadzący się z Bogiem Leśmian nie wątpi w zmartwychwstanie. Buntuje się przeciwko śmierci, która wypędza człowieka z pełnego cudów świata i odbiera życie nie do powtórzenia w żadnych zaświatach. Bo jego poetycka wyobraźnia cały czas penetruje te zaświaty. Bóg-człowiek jest mu bliższy od Boga-ojca. W towarzystwie Chrystusa czuje sie bliżej tajemnicy życia i tajemnicy miłości. Jego ballada pt. „Żołnierz”jest tego dobrym przykładem.

Dodaj komentarz