Kilka myśli o gnostycyzmie (refleksje po lekturze książki Karen L. King „What Is Gnosticism?”)


Gnoza to herezja. Stara teza Tertuliana, że gnoza pojawiła się z czasem jak chorobliwa narośl na ciele oryginalnej, zdrowej doktryny chrześcijańskiej. A która koncepcja jest właściwa? O tym musieli w pierwszych wiekach zadecydować główni myśliciele i dostojnicy Kościoła: jakie teksty są „kanoniczne”, a które „heretyckie”. Rozwój chrześcijaństwa miał u podstaw administracyjno-intelektualne decyzje (także polityczne) w sporach o to, czym jest istota tej wiary. Drugi wariant interpretacyjny: gnoza to chrześcijaństwo zhellenizowane, czyli zinterpretowane w helleńskiej kulturze, a więc przede wszystkim w filozofii greckiej.

Oznacza to, że pierwotnie prosta i nieskomplikowana wiara w królestwo Boże została oczyszczona z żydowskich, starotestamentowych naleciałości, a następnie uległa wpływom greckiego politeizmu (kult świętych). Ale decydującym momentem było przekształcenie przesłania ewangelii w filozofię religii. Ta hellenizacja chrześcijaństwa wyrodziła się w gnozę, czyli m. in w.: 1) rozróżnienie między zbawieniem a stworzeniem; 2) wiarę, że istniejący świat jest dziełem boga nicszego rzędu, złego demiurga, wrogo nastawionego wobec najwyższego Boga; 3) wiarę, że Jezus ujawnił uprzednio nieznanego ludziom, najwyższego Boga – gnoza przeciwstawia w ten sposób Stary TestamentNowemu;  4) wiarę, że dusza Jezusa została uformowana w niebie i tylko dla pozoru przeszła przez łono Marii, a zatem ziemski wygląd Jezusa to tylko pozór, fantom duchowej w istocie postaci; 5) przekonanie, że ludzkość dzieli się na dwie albo trzy klasy – duchy, dusze lub jedynie materialne byty.

Zasadniczym powodem powstania gnostycznego chrześcijaństwa była pogardliwa interpretacja Starego Testamentu (P. Tillich mówił o „pauliniźmie” – od św. Pawła), wynikająca z połączenia Ewangelii z grecką filozofią. Innymi słowy, gnoza to pokłosie starań teologów pierwszych wieków, którzy podjęli wysiłek pozbycia się prymatu Starego Testamentu, aby ustanowić chrześcijaństwo.

Ale najciekawsza i najbardziej przemawiająca mi do wyobraźni (co nie znaczy wcale – najtrafniejsza) jest interpretacja gnozy jako orientalizacji chrześcijaństwa, które u podstaw formowało się w Antiochii i Tarsie (Tillich: w miarę jak władza przesuwała się ze wschodu na zachód – do Rzymu, myśl religijna i nie tylko postępowała w kierunku przeciwnym – ku wschodowi). Mity, legendy, wierzenia orientalne – Iranu, Babilonu, Syrii, nawet Indii – wpłynęły na kształt pierwszego chrześcijaństwa. Interpretacja helleńska dawała chrześcijaństwu uniwersalizm; orientalizm czynił go odległym wschodnim wierzeniem. I te dwie tendencje tak naprawdę nigdy nie znikły z wykładni religii i filozofii, stale są w niej obecne. Z jednej strony wiara racjonalistyczna, historyczna, uniwersalna, z drugiej – irracjonalna, mistyczna, okultystyczna. Wykładni orientalnej podlegała pierwotna wiara prostych ludzi – przesądnych, zabobonnych. Zasadnicze przesunięcie na Zachód widać w Ewangelii św. Jana i w Listach św. Pawła.

Podstawowe cechy orientalnej gnozy to: radykalny dualizm ciała i duszy, krańcowy pesymizm, m. in. w związku z alienacją człowieka w tym świecie; teologia wyobcowanego Boga i religia radykalnego zbawienia – nie stopniowego schodzenia, bądź wstępowania na poziom wyzwolenia/zniewolenia materią; ezoteryczny charakter wiary tajnych objawień i sekretnej wiedzy. W gnozie orientalnej dusza została uwięziona na ziemi. Ostateczny los duszy, jak i posłańca, który przynosi objawienie, jest ten sam – oboje utknęli na ziemi i wymagają zbawienia.

Według gnostycyzmu Bóg jest bytem transcendentnym, natomiast powstanie świata bierze się z utraty boskiej tożsamości, która doprowadziła do wyłonienia się mniejszych potęg. To one stworzyły świat i nim rządzą. Stąd wniosek: świat i materia są zasadniczo złe, a w konsekwencji – wrogość wobec niego i ziemskich spraw. Moralne życie to kolejna pułapka zastawiona przez złe duchy. Jedynym rozwiązaniem jest odrzucenie „ziemskiej” moralności przez ascezę albo libertynizm.

Elementy te widać w całej zachodniej filozofii. Radykalna, fundamentalistyczna interpretacja chrześcijaństwa przez Kierkegaarda, Szestowa i innych, przypomina postawę gnostyków: przedrzeć się, odrzucić warstwy pośredników, „mniejszych bogów” (jak społeczeństwo, filozofowie, teolodzy, etc.) by nawiązać bezpośredni kontakt z prawdziwym Bogiem. To droga do ciężkiego, trudnego zbawienia. Egzystencjalizm to próba ucieczki z pułapek „mniejszych bóstw”. Społeczeństwo, rozum, nauka – to są ci pokątni, mali bogowie, złośliwi i wykrętni, co chcą kształtować ludzi na swoją miarę.

Orientalna myśl była mitologiczna, a więc bez pojęć, posługiwała się obrazami, symbolami. Grecki „logos”, utożsamiany z rozumem jako istotą świata, pragnie uwięzić ludzi w sferze skończonych, zamkniętych pojęć. To jest ów „mniejszy bóg” ludzi wtrąconych w ignorancję, bo pierwsi rodzice zjedli owoc z drzewa poznania, a nie z drzewa życia.

Czesław Karkowski

Dodaj komentarz