O jedynej możliwej podstawie teodycei (cz. 2)


Idea cierpiącego Boga to nie jeno złudne pocieszenie emocjonalnie rozchwianych dusz i miernych intelektów, jak niedwuznacznie (i brzydko) sugeruje Weinandy. Jest to odpowiedź Hiobowi, Koheletowi, Weil, Dostojewskiemu i tym wszystkim, w których potrzeba dającego poczucie bezpieczeństwa (pozornego zresztą i zazwyczaj krótkotrwałego) rozumowego ładu nie przerosła i nie zagłuszyła żywego doświadczenia współodczuwania niezawinionych udręk stworzenia. Niedotykalny Actus Purus to może dobry temat na habilitacje i profesury bądź swobodne, oderwane od świata rozważania przy kawie w piękny, słoneczny dzień.

Czytaj dalej

Wieczne „Nowe Ateny”


zyk06pua-2Bynajmniej nie zachęcam nikogo do czytanie Teodycei Gottfrieda Wilhelma Leibniza – trudnej, pełnej drobiazgowych wywodów rozprawy. No cóż, dzisiaj  Teodyceę czytają tylko  specjaliści. Rozprawa jest nadzwyczaj erudycyjna, bo takim był sam Leibniz, jeden z największych myślicieli XVII wieku, ale jest to praca w dużej mierze polemiczna ze współczesnymi autorowi myślicielami i ich poglądami. Dziś ich nie znamy, wiedza o ówczesnych sporach i namiętnościach dawno  umknęła z ksiąg i umysłów. Czytaj dalej