„Bielmo”. Czy chodzi tylko o zmętnienie?


Jestem pewien, że Marcina Gutowskiego, wychowanego w porządnej katolickiej rodzinie, do napisania tej książki* inspirowały słowa Jana Pawła II z encykliki Veritatis splendor: [I]stnieje nieusuwalna więź między wolnością i prawdą, a znaczy to, że wolność tylko w podporządkowaniu prawdzie się osiąga.
Autor Bielma rozpoczyna bardzo osobistym opisem rozmowy z matką w 2021 roku, tuż po powrocie ze Stanów Zjednoczonych, gdzie poszukiwał odpowiedzi na pytania o odpowiedzialność polskiego papieża za ukrywanie przestępstw seksualnych w Kościele katolickim:

Mamo, namawiają mnie, żebym napisał osobisty wstęp i opowiedział w nim o dylematach, kłopotach i kryzysach tożsamościowych podczas zbierania materiału.
– Po co?
Też mam wątpliwości. Co kogo obchodzi, co przeżywam…
Te pierwsze zdania Autora ze Wstępu mówią o matce, dla której Jan Paweł II wiele znaczył i nadal znaczy. Wspomina też o tym, jak 4 sierpnia 2004 r. matka spełniła swoje największe życiowe marzenie – spotkanie papieża podczas audiencji w Castel Gandolfo. W pewnym momencie matka pyta go: A co ty tam nawypisywałeś w tej książce? I zaraz dodaje: Albo nie, wolę nie wiedzieć! Ten fragment rozmowy – pytanie i anulowanie pytania zanim usłyszy się odpowiedź – jest dla mnie sensem całej książki. Jest przykładem i przejawem lęku nie tylko wierzącej w świętość papieża matki Autora, ale szerzej – lęku zbiorowego przed tym, że są pytania, których zadawać nie można.

Każda społeczność czy wspólnota opiera się o jakieś kryteria rozróżniania dobra i zła, kryteria, które są wypadkową ważnych dla tej społeczności wydarzeń i niekwestionowanych autorytetów. Jeśli zostaną podważone, zanika poczucie społecznej równowagi oraz sensu utrzymywania zbiorowego ładu. Sam z jakże wielką nadzieją udawałem się przy pierwszej papieskiej wizycie do Częstochowy, w czasach Polski Ludowej, a później organizowałem przyjazd znajomych z innych miast na mszę we Wrocławiu podczas kolejnej pielgrzymki, już w wolnej Polsce. Na tym polegała moja wiara w sens budowania społeczeństwa obywatelskiego. Większość z nas tak wierzyła, za to byliśmy polskiemu papieżowi wdzięczni. Tak było. Mit JP II się narodził… i trwa do dziś, choć zewsząd dochodzą trudne do przełknięcia fakty z czasów tego pontyfikatu.

To, co opisuje Gutowski w Bielmie, ma znacznie szersze tło, w książce nieopisane, co u czytelników mniej zorientowanych w realiach  polskiego Kościoła może powodować zagubienie. Zatem kilka o tym tle słów. Kościół w Polsce w latach 1978-2005 był postrzegany jedynie przez pryzmat „polskiego papieża”. Był to okres nie tylko bezkrytycznego uwielbienia Jana Pawła II, ale wręcz histerycznego fanatyzmu, wykluczającego nawet najbardziej ostrożne wątpliwości co do jego decyzji. Raporty dokumentujące patologię (czy raczej przestępczość) Kościoła w kolejnych krajach nie były w Polsce  zauważane, gdyż owo „bielmo” udzieliło się wyznawcom Janopawłowego kultu. Jakiekolwiek próby wyrażania wątpliwości tłumaczono początkowo komunistyczną manipulacją, a później pomówieniami „niechrześcijańskiego Zachodu” ( który należy „rechrystianizować”) oraz stojącą za tym szkalowaniem „cywilizacją śmierci”. Po transformacji ustrojowej utrzymuje się stan narodowo-religijnego rozdwojenia, gdyż niezależnie od aktualnej władzy świeckiej po roku 1990 władze kościelne są przez nią szczególnie uprzywilejowane, a przez to na swój sposób wdzięczne, czyli przydatne. W ostatnich siedmiu latach sojusz tronu z ołtarzem jest wręcz podręcznikowy. Także po swojej śmierci św. Jan Paweł II Wielki w utrzymywaniu tego sojuszu oraz dzieleniu społeczeństwa na „swoich” i „nie swoich” odgrywa niestety kluczową rolę.  Instytuty jego imienia, konferencje, pisma, książki, konkursy, wystawy, nazwy ulic, placów, o tysiącach pomników nie wspominając – to wciąż dowód prawdziwej wiary i patriotyzmu… Pisząc o człowieku-ikonie, ważnym nie tylko dla matki, ale dla milionów Polaków, Gutowski zdawał sobie sprawę z wagi tego przedsięwzięcia właśnie tu, nad Wisłą. W tym temacie w Polsce nie ma miejsca na błąd, nawet jeden fałszywy krok…

Pierwszy rozdział nawiązuje do dni umierania, a następnie ceremonii pogrzebowej Jana Pawła II. Trwa pogrzeb, msza pogrzebowa odprawiana jest przez namaszczonego w pełnej chwale kardynała Bernarda Law’a. Można zapytać, dlaczego taki przywilej i wyróżnienie spotyka właśnie tego arcypasterza. Zgromadzony tam trzymilionowy lud boży coś na temat Law’a-przestępcy seksualnego powinien wiedzieć, bo przecież jest już kilka lat po „sprawie bostońskiej”, gdzie oficjalnie opisano i udowodniono systemowe tuszowanie przestępstw obejmujących siedemdziesiąt procent diecezji w USA. Jak to możliwe, pyta Autor, że dwa lata po takiej aferze Bernard Law jest zaproszony przez papieża do Watykanu i „namaszczony” nowym stanowiskiem i godnością?. Gutowski tylko przypomina, że kiedy po „aferze pedofilskiej” ujawnionej przez „Boston Globe” papież wezwał amerykańskich biskupów do Watykanu, to powiedział m.in. takie słowa: Wykorzystywanie nieletnich jest poważnym przejawem kryzysu, który dotyka nie tylko Kościół, lecz także całe społeczeństwo. Jest to głęboko zakorzeniony kryzys moralności seksualnej, a nawet relacji międzyludzkich, a jego pierwszymi ofiarami są rodziny i nieletni. Mówiąc otwarcie i zdecydowanie o tym problemie. Kościół może pomóc społeczeństwu zrozumieć naturę tego kryzysu i uporać się nim.

Jak rozumieć taką wypowiedź? Głowa Kościoła proponuje swoją instytucję z księżmi pedofilami jako…  „pomoc społeczeństwu”??? Żart albo cynizm pod rękę z bezkarnością? Nie ma tu nic nowego, o czym nie byłoby głośno w mediach przez ostatnie 20 lat. Gdy czytałem uważnie, krok po kroku, nie miałem wątpliwości, że to, co mogło być „bielmem przypadkowym”, jednak takim nie było. To było „bielmo z wyboru”. Krok po kroku przedstawiane przez Autora argumenty są wystarczająco przekonujące i mówią o intencji ukrywania przestępstw Kościoła przez samego Jana Pawła II. Jakże po głośnych sprawach amerykańskich hierarchów kościelnych – Theodore McCarricka, Bernarda Law’a, sodomie w diecezji Buffalo oraz wielu innych z Macielem Degolado i Hansem Groerem czy rodakiem Juliuszem Paetzem – mógł niczego nie wiedzieć i nie widzieć? W to, po przeczytaniu tej książki, już nie wierzę. Może dlatego, że rozproszone informacje i fakty mają inną siłę,  gdy je widzimy blisko siebie – wówczas te fragmenty i strzępy z raportów czy prasowych doniesień nabierają mocy.

Tak samo jak nie wierzę w przypadkowość „watykańskiej fabryki biskupów” na nasz krajowy duchowy rynek. Nie ma wątpliwości, że za przemiany w polskim katolicyzmie odpowiada pontyfikat Jana Pawła II, który na długie lata uformował obecne do dziś oblicze katolickiego fundamentalizmu, zarządzanego z Torunia. Autor Bielma zwraca uwagę na rolę księdza Józefa Kowalczyka jako nuncjusza papieskiego, który miał udział w decydowaniu o tym, kto zostanie biskupem. Jak obliczył Gutowski, z „fabryki” Jana Pawła II wyszło ponad trzydziestu polskich biskupów, a sam arcybiskup Kowalczyk chwali się osiemdziesięcioma procentami nominacji. To „umeblowanie” polskiego Kościoła ciągnie się do dziś wraz z niechlubnymi postaciami, takimi jak: Głódź, Gulbinowicz, Gołębiewski, Janiak, Paetz, Rakoczy i wielu innych. Przez dekady mechanizm ich działania był prozaicznie prosty. Gdy jakaś śmierdząca sprawa, czyli przestępstwo, była niewygodna, strategią Kościoła była swego rodzaju dwutorowość: dla ludu – „jakaś kara”, polegająca na zniknięciu przestępcy z pola widzenia, natomiast dla ludzi Kościoła – bezkarność polegająca na „degradacji przez awans”. Złapany duszpasterz znikał, a gdy sprawa ucichła, pojawiał się w nowej roli. I tak przez dekady zamiatano pod dywan uświęcone brudy. A przecież nie każdy będzie sobie zadawał pytanie: to niby „szef” nic nie widział i nie wiedział???

Bielmo na oku jest zmętnieniem rogówki, które powstaje na skutek urazu lub choroby narządu wzroku. Jego pojawienie się jest przyczyną znacznego pogorszenia widzenia lub nawet całkowitej utraty wzroku (przytaczam za portalem opisującym wady najważniejszego z receptorów, który niezbędny jest do WIDZENIA). Co w kościelnym środowisku przekłada się na jakże nośne i piękne ewangeliczne frazy w rodzaju: „widzieć źdźbło w oku bliźniego, a belki we własnym nie widzieć”. Zatem jak „na dłoni” widać, że widzenie owo, choć nadprzyrodzone, to gdy bielmem zmętniałe, wszelkiej ostrości jest pozbawione.

Podobnie było z próbami docierania przez autora Bielma do osób, które osobiście kontaktowały się z papieżem w Watykanie, a wcześniej, w Polsce -z Karolem Wojtyłą. To już nie zmętnienie, ale niemal całkowita ciemność i porażka. Gutowski chciał poznać opinie, chciał się dowiedzieć czegoś od ludzi, którzy mogli dać wskazówki, gdzie szukać prawdy. Okazuje się, że wszyscy proszeni o wywiad czy tylko opinię nic nie wiedzą, nic nie pamiętają, o niczym nie słyszeli. Pani Wanda Półtawska na żadne zarzuty się nie godzi, a po rozmowie z Autorem przestrzega przed interesowaniem się reakcjami Jana Pawła II na doniesienia o nadużyciach seksualnych w Kościele. W książce jest sporo takich „bezradnych” fragmentów, które wymagałyby różnych punktów widzenia, i nie da się ich sprowadzić do tylko wątpliwej strony niejasnych decyzji papieża. Autor poszukuje odpowiedzi na zasadnicze pytanie: czy Jan Paweł II o tych brudach przez dwadzieścia sześć lat swego pontyfikatu wiedział, rozmawiał, martwił się nimi, podejmował decyzje? Czy raczej nie chciał o tym wiedzieć i brać za to odpowiedzialności?. To jest najważniejsze pytanie, które pojawia się na każdej stronie książki. Autor Bielma żałuje, że chociaż jeszcze żyją świadkowie, którzy mogliby papieża bronić, przeciwstawiać się zarzutom, pokazywać dokumenty… z niewiadomego powodu tego nie robią, jakby bezwolnie czekali na jakiś rodzaj cudu. W ostatnim rozdziale, zatytułowanym Subito, przytoczone zostały słowa Anny Karoń-Ostrowskiej, jednej z najbliższych świeckich osób znających polskiego papieża przez długie lata: Ja byłam świadoma jego wad i słabości. Świętość polega właśnie na tym, że zwyczajnie człowiek ze swoimi słabościami i niedoskonałościami walczy z nimi, zmaga się, wypracowuje w sobie ten możliwie najlepszy kształt. Na tym polega świętość i w gruncie rzeczy Kościół i jego najbliższe otoczenie odmówili mu świętości, tworząc zakłamany wizerunek.

John Cornwell, angielski historyk i dziennikarz katolicki w pracy z 2005 r. (The Pope in Winter: The Dark Face of John Paul II’s Papacy) zadaje odważne pytanie: czy wraz z ujawnieniem bezwstydnie ukrywanych problemów z przeszłości ów mesjański mit Kościoła Katolickiego, budowany przez papieża z Polski, nie zostanie ostatecznie skompromitowany? Pisał to w roku śmierci papieża, przewidując konieczność postawienia nie tylko wielu pytań niewygodnych dla takiego mitu, ale też zapytania o ofiary. Jakże znaczące słowa padły w encyklice Jana Pawła II, Redemptor hominis, na temat godności pojedynczego, szczególnie skrzywdzonego człowieka: Ten człowiek jest drogą, po której winien kroczyć Kościół w wypełnianiu swojego posłannictwa, jest pierwszą i podstawową drogą wyznaczoną przez samego Chrystusa.

Do tego bolesnego wątku wraca Gutowski w końcowym fragmencie książki. Tak wyobraża sobie zachowanie Ojca Niebieskiego: Myślę, że Bóg będzie miał niezłą zagwozdkę, by powiedzieć komuś: „Chłopie, nie wiem, czy wiesz, ale przez to, że nie dopilnowałeś czegoś, co tobie wydawało się drobiazgiem, komuś stała się wielka krzywda”.

Leslaw Kulmatycki

*Marcin Gutowski, Bielmo. Co wiedział Jan Paweł II. Agora 2022.

Leslaw Kulmatycki, profesor Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu, psychoterapeuta, religioznawca, specjalista w zakresie jogi klasycznej oraz technik relaksacyjnych, które poznawał w ośrodkach Australii i aszramach Indii. Wykłada i prowadzi praktyczne warsztaty oraz redaguje pismo dostępne na stronie: www.przestrzenrelaksacji.pl 

2 thoughts on “„Bielmo”. Czy chodzi tylko o zmętnienie?

  1. 8 marca ma się ukazać książka Ekkego Overbeeka „Maxima culpa. Jan Paweł II wiedział“, która – zdaniem prof. Obirka –

    będzie trzęsieniem ziemi. Tak jak filmy braci Sekielskich czy reportaż Marcina Gutowskiego o księdzu Stanisławie Dziwiszu zatrząsł ziemią w Polsce, tak ta książka spowoduje ogólnoświatowe trzęsienie. Z jednego prostego powodu: zakończy toczącą się od 35 lat dyskusję na temat tego, czy Jan Paweł II wiedział o skandalach pedofilii w Kościele, czy nie.

    Mocno w to ”ogólnoświatowe trzęsienie“ wątpię, już bardziej wierzę w instytucjonalne próby zakończenia dyskusji w myśl odwiecznej zasady: de mortuis aut bene aut nihil.
    Czyż nie temu służą kanonizacje papieży i ludzi dla Kościoła zasłużonych, choć niekoniecznie kryształowo cnotliwych (vide Josemaria Escriva – założyciel Opus Dei)?

  2. W interesujacej dyskusji na temat Benedykta XVI (do obejrzenia poniżej) Stanisław Obirek i Artur Nowak zapowiedzieli kolejną wspólną książkę – tym razem poświęconą Janowi Pawłowi II. Ciekawe czy czegoś jeszcze się z niej dowiemy, czy będzie tylko potwierdzeniem tego, co od jakiegoś czasu ujawniają “odjanopawłowione” media?

Dodaj komentarz