„Religijni” – historia i przyszłość religii w perspektywie ewolucjonistycznej


Jeżeli Boga nie ma, / to nie wszystko człowiekowi wolno.
Jest stróżem brata swego / i nie wolno mu brata swego zasmucać, opowiadając, że Boga nie ma.
(Czesław Miłosz)

Poetycka maksyma Czesława Miłosza doskonale wpisuje się – jako ostrzeżenie – w trwający od paru lat festiwal antyreligijnych publikacji filmów i medialnych dyskusji. W znacznym stopniu są one zrozumiałą reakcją na ujawniane przestępstwa i obyczajowe skandale w Kościele, niepokojąca jest jednak ich resentymentowa intensyfikacja w kierunku anything goes. A ponieważ najlepiej sprzedają się wszelkiego rodzaju detabuizacje, obiektem niewybrednych ataków i dyletanckich reinterpretacji coraz liczniejszych neofitów sekularyzacji stają się religijne dogmaty i cała sfera sacrum, traktowana jako narzędzie opresji i antyteza praw człowieka.

Na tym tle pozytywnie wyróżnia się świeżo wydana praca Robina Dunbara Religijni. Jak ewolucja wierzeń wpływa na historię i kulturę człowieka?*. Książka uznanego biopsychologa i antropologa kultury powinna zainteresować zarówno wierzących, jak i niewierzących, zwłaszcza tych wojujących z religią jako cywilizacyjnym anachronizmem, na który (ich zdaniem) nie ma już miejsca w XXI wieku.

Owszem, anachroniczne są – i to od dawna – liczne instytucje religijne, ale instytucjonalność wiary to tylko jeden z przejawów religijności. Autora Religijnych bardziej interesuje jej wymiar psychologiczny, a w nim aspekt biologiczny, czyli rola mózgu i układu nerwowego w formowaniu się wierzeń i rytuałów religijnych oraz ich zwrotny wpływ na psychiczny dobrostan jednostki i jej funkcjonowanie w grupie.
Jego zdaniem, badania wskazują, że uczestniczenie w nabożeństwach religijnych i angażowanie się w rytuały z nimi związane aktywuje endorfiny, a to wzmacnia poczucie więzi z innymi uczestnikami. Chociaż ani podwyższony próg bólu, ani zwiększone poczucie więzi nie muszą wynikać z religijnego kontekstu, rytuałom nadaje się znaczenie poprzez kontekst religijny, co może wzmacniać ich efekty.

Z licznych wykopalisk archeologicznych wiadomo, iż ów religijny kontekst ukształtował się znacznie póżniej od rytualów pochówkowych, praktykowanych już przez neandertalczyków. Zdaniem Autora, religia jako komunikowalny system wierzeń wyewoluowała później niż język. Skoro bowiem język jest potrzebny do wyjaśnienia natury symboliki lub istnienia świata, którego nie możemy dostrzec, to religia nie mogła wyewoluować przed nim. […] Wydaje się, że stało się to możliwe dopiero wraz z pojawieniem się ludzi anatomicznie współczesnych, około 200 000 lat temu. (Same rytuały pogrzebowe datowane są na 100 tys. lat wcześniej.) Oznacza to, że człowiek mógł stać się religijny (homo religiosus) dopiero, gdy stał się rozumny (homo sapiens), a nie na skutek bezrefleksyjnych procesów przystosowawczych. Mity religijne to przecież bardzo głębokie egzystencjalne przemyślenia, niezwiązane z instynktem samozachowawczym i/lub prokreacyjnym, często wręcz względem niego kontradyktoryczne (wystarczy wspomnieć religijną ideę męczeństwa i/lub ideał czystości seksualnej). Ich stopniowa dogmatyzacja następowała w miarę powiększania się populacji i konieczności spajania – poprzez kontrolę wierzeń – coraz większych wspólnot ludzkich.

Oto jak, zdaniem Robina Dunbara, ten proces przebiegał: Potrzeba znalezienia strategii zmniejszających poziom stresu i przemocy wewnątrz grupy w miarę wzrostu wielkości wiosek była kluczowa, jeśli ludzie mieli żyć w większych osadach. Społeczności plemienne żyjące w dużych osadach zazwyczaj obierają różnorodne strategie, aby utrzymać w ryzach te destrukcyjne siły. Obejmują one zwiększoną częstotliwość działań spajających społeczność (tańce, uczty), bardziej formalne układy małżeńskie obejmujące wymianę bogactwa panny młodej między umawiającymi się rodzinami, przejście od społeczeństwa demokratycznego do męskich hierarchii, formalne role przywódcze oraz… przejście do religii doktrynalnych z bardziej wyraźnymi rytuałami, formalnymi przestrzeniami religijnymi i specjalistami od religii.

Religijność jest uniwersalną potrzebą człowieka od zarania dziejów, ale zdogmatyzowana religia – jak każde zjawisko społeczne – ma swoją jasną i ciemną stronę. Tej ostatniej poświęcone są dwa końcowe rozdziały książki, gdzie autor opisuje mechanizmy funkcjonowania toksycznych, nierzadko śmiertelnie toksycznych, kultów i sekt religijnych. Przypuszczam, że dołączył tę odbiegającą od zasadniczego tematu (oryginalny tytuł to: How Religion Evolved) część, żeby opowieść o generującej szczęściodajne endorfiny religijności nie była odbierana jak antysekularyzacyjna propaganda. Z drugiej strony, [z]łożenie tych elementów w jedną całość być może pozwala wyjaśnić dwie uderzające cechy religii doktrynalnych, mianowicie fakt, że kongregacje przyjmują optymalny rozmiar, który jest zaskakująco niewielki, oraz tendencję wszystkich religii świata do ciągłego podziału na kulty i sekty. To, że religie tak łatwo ulegają podziałom, jest szczególnie zastanawiające, jeśli mają za zadanie tworzyć i wiązać społeczności na megaskalę: podział jest ostatnią rzeczą, jakiej byśmy oczekiwali. A jednak podziały są tym, co ewidentnie obserwujemy w przypadku religii. Jednakże, jeśli psychologia, która leży u podstaw religii, była dostosowana do społeczności naszych przodków, w przypadku których podstawowa wspólnota liczyła zaledwie 100–200 mężczyzn, kobiet i dzieci, wtedy to wszystko nabiera większego sensu.

Brytyjski autor wydanej po polsku przez Copernicus Center Press książki nie deklaruje się jako wierzący ani niewierzący. Religia jest dla niego przedmiotem naukowych badań ewolucyjno-historycznych, biopsychologicznych i antropologicznych, a nie obiektem osobistej troski z jakichkolwiek pozycji światopoglądowych. Można zatem wierzyć jego prognostycznemu przekonaniu, iż trudno dostrzec jakikolwiek przekonujący dowód na cokolwiek, co zastąpi religię w przypadku ludzkich bolączek. Religia jest głęboko ludzką cechą – mimo że jej treść w dłuższym okresie z pewnością ulegnie zmianie, to ona sama prawdopodobnie pozostanie z nami na dobre i na złe.

Mulier Religiosa

*Robin Dunbar, Religijni. Jak ewolucja wierzeń wpływa na historię i kulturę człowieka? Przeklad: Kasper Kalinowski, Copernicus Center Press 2023.

4 thoughts on “„Religijni” – historia i przyszłość religii w perspektywie ewolucjonistycznej

  1. Dziękuję za impuls wokół książki Dunbara. Mam nieco inne zdanie – w dużej mierze związane w polską perspektywą, gdzie termin „religia” oznacza tylko jedno. Dunbar wyrastał w nieco mniej dusznej religijności, dlatego dość swobodnie łączy magików, szamanów, różnej maści guru, kapłanów, jogę, medytację, formy zgromadzeń, a nawet Huxleya i jego narkotyki. Przecież to wszystko wpisuje się w New Age. Z drugiej strony, autor pisze przy okazji swojej „minimalistycznej definicji religii […] jako wiary w jakiś rodzaj transcendentnego świata” i tam już ów New Age nazwany jest „pseudoreligią”. I tu konsternacja! – to te szamańskie, buddyjskie czy hinduistyczne praktyki są czy nie są religią?
    Mam wątpliwości co do wartości wielu przytoczonych badań, mających dowodzić korzyści z bycia religijnym na poziomie indywidualnym i zbiorowym. Przecież książka była finansowana przez Templeton Religion Trust, toteż raczej wyczuwa się preferencje dla religii abrahamowych.
    A już zupełne zdziwienie budzi podrozdział o „synchronizacji”, przy czytaniu którego zastanawiałem się, co wspólnego z rytuałem religijnym mają wioślarze (s. 155); jeszcze większe zdziwienie ogarnia mnie przy rozdziale o „neuropsychologii rytuału”, gdzie czytam o ćwiczeniach jogi prowadzonych przez Swami Ambikanandę Saraswati w wersji „religijnej i „świeckiej” (s. 151). No właśnie. Tu wychodzi, jak bardzo w tym opisie ewolucji wierzeń brakuje podstawowego rozróżnienia na to, co jest religijnością, a co duchowością.

    • Dopiero dyskusja po recenzji książki Chrześcijjaństwo. Religia amoralna uświadomiła mi, jak bardzo instytucjonalność religii zawłaszcza i niszczy subiektywną z natury sferę duchową. Zwłaszcza gdy dominuje jedno wyznanie – jak to ma miejsce w Polsce, gdzie termin „religia” oznacza tylko jedno. To w znacznej mierze wyjaśnia resentymentowy ton coraz liczniejszych „wczoraj apologetów, dziś apostatów”, uderzających już nie tylko w instytucję, ale w samo jądro duchowości, jakim jest potrzeba wiary w jej wymiarze eschatologicznym, nadającym sens życiu, cierpieniu i śmierci.

      Robin Dunbar nie jest apologetą żadnego wyznania, ale ponieważ kulturowo ukształtowały go właśnie dwie religie abrahamowe (judaizm i chrześcijaństwo), w sposób oczywisty przyjmuje ich perspektywę. Stąd zapewne niezrozumienie i pomieszanie terminów duchowości orientalnych, których znawcą autor Religijnych ewidentnie nie jest.
      Dziękuję za zwrócenie na to uwagi.
      Nie wiem, na ile decydujący wpływ na ostateczny kształt książki (bo chyba nie badań) miało jej finansowanie przez Templeton Religion Trust. Dzięki i za tę informację, tym istotniejszą, że (wedlug informacji podanych w „Wikipedii”):

      Działalność fundacji budzi kontrowersje. Krytycy uważają, że wywiera ona nadmierną presję finansową na naukowców, aby wypowiadali się w sposób zbliżający naukę i religię, co ich zdaniem prowadzi do korupcji i szkodzi nauce.

      Jak łatwo się domyślić, mowa tu o krytykach z kręgów zbliżonych do “nowego ateizmu” (wśród wymienionych są Richard Dawkins and Daniel Dennett), którego ideologiczna agenda to lustrzane odbicie dogmatyzmu religijnych fundamentalistów.
      Szczerze wątpię, by renomowany autor i uczony z ponad trzydziestoletnim dorobkiem ulegał jakimkolwiek naciskom.

    • Autor ograniczył się do nieistniejących już sekt, mających na swoim koncie zbiorowe samobójstwa (m.in. Peoples Temple, Branch Davidians, Heaven’s Gate).
      Świadkowie Jehowy są w większości krajów legalnie działającym wyznaniem religijnym, którego nie zalicza się tam do zagrażających życiu sekt.

Dodaj komentarz